Przejdź do głównej zawartości

Jedna szczypta teorii i trzy łyżki praktyki



Zapoznaliśmy się już z pewnymi podstawami teorii, teraz pora na odrobinę praktyki.

Proponuję Wam ćwiczenie, które teraz zajmie kilkanaście minut a potem będzie na nie potrzeba 5 - 15 minut każdego dnia. Niedużo, prawda? Ale jestem w stanie udowodnić Wam, że po paru miesiącach takiej inwestycji Wasze życie naprawdę się zmieni.

Przygotujcie czystą kartkę papieru A4 i długopis. Połóżcie kartkę tak, żeby dłuższy bok znajdował się bliżej Was i na środku napiszcie dużymi, drukowanymi literami swoje imię. Jeśli jesteście zaznajomieni z metodami aktywnymi to, co będziemy robić może kojarzyć Wam się z mapą myśli. I słusznie, bo będzie mieć mniej więcej taki kształt, chociaż zupełnie inny cel.

Mamy już swoją kartkę i imię. Co dalej?

Pomyślcie przez chwilę i określcie sfery Waszego życia, z których nie jesteście zadowoleni. Może Wasza aktywność fizyczna? Znajomość języków obcych? Praca?

Każdy duży dział życia wypiszcie na liniach rozchodzących się promieniście od swojego imienia. Następnie zastanówcie się, co można zrobić, żeby je poprawić i to również notujcie na kartce w okolicy swojego “problemu”. Wypiszcie wszystkie banały, jakie przyjdą Wam do głowy. Skupcie się nie na jednorazowych zmianach ale na długofalowych akcjach (kupienie orbitreka nie jest Waszym działaniem - ćwiczenie na nim regularnie jest). Wbrew pozorom do wprowadzenia większości zmian nie potrzeba rewolucyjnych, nowych technologii. Większość już powiedziano i rozwiązano, a Wy o tym wiecie.

Kiedy już Wasza kartka z problemami i rozwiązaniami jest gotowa zastanówcie się, poprawa której ze sfer jest najpilniejsza lub z jakiegoś powodu dla Was najważniejsza. Sugeruję, że jeśli na kartce znalazło się coś dotyczącego zdrowia psychicznego lub fizycznego powinniście skupić się właśnie na tym. Po określeniu pierwszego celu przyjrzyjcie się możliwym rozwiązaniom i wybierzcie jedno z nich. Oto kryteria, które powinno spełniać:

  • wymaga jednorazowo małego nakładu czasu,
  • nie wymaga dużych nakładów pieniężnych lub skomplikowanego sprzętu (chyba, że pieniądze nie są dla Was żadnym problemem, wtedy jesteście szczęściarzami, którzy nie muszą trzymać się tego punktu),
  • możecie to wykonywać w domu,
  • zadanie jest zależne wyłącznie od Was i nie będziecie potrzebować przy jego wykonaniu niczyjej pomocy.

Kiedy już wybierzecie swoje działanie określcie od razu kiedy w trakcie dnia będziecie je wykonywać i co będzie Wam do tego potrzebne. A potem na zachętę zacznijcie od razu!

Domowa fontanna z Jysk mojego męża. Nic nie ilustruje. Tak samo, jak zdjecia ludzi wymachujących entuzjastycznie rękami na znak, że odnieśli sukces, które mogłyby się tu znaleźć w ramach przerywnika ;)

Z dużą dozą prawdopodobieństwa po Waszej głowie kołacze się myśl o ćwiczeniach fizycznych. To coś, co faktycznie jest w stanie spełnić wszystkie sugerowane przeze mnie kryteria. Co więcej, jest to też punkt od którego sama zaczęłam. Żeby wyjść trochę z tego schematu opiszę inną możliwą akcję.

Większość Polaków jest odwodniona
. Widziałam różne statystyki, niektóre na tyle niepokojące, że sugerowały jakoby 80% Polaków nie piła wystarczającej ilości płynów. Niestety nie udało mi się dotrzeć do samych badań, a wolę nie pisać “postu, który cytuje artykuł, który wspomina o naukowcu, który cytuje badania”. Być może nie jest to wcale 80%, ale jeśli przeanalizujecie swój dzień i rozejrzycie po znajomych z dużą dozą prawdopodobieństwa sporo nie przejdzie testu “2 litrów wody dziennie”. Oczywiście zapotrzebowania są różne, mogą być nieco mniejsze, albo znacząco większe, ale bądźmy ze sobą szczerzy - większość z nas pije kiedy jest spragniona, a pragnienie to sygnał naszego organizmu, że już jesteśmy nieco odwodnieni. Dlatego spróbujcie wieczorem postawić koło łóżka szklankę wody i wypić ją powoli po przebudzeniu. Zajmie Wam to pół minuty wieczorem i dwie, trzy minuty rano. Nic rewolucyjnego, ani niezwykłego a pomaga wyrobić nieświadomy nawyk sięgania rano po wodę, która już tam stoi. Kluczowa jest tu kwestia wcześniejszego przygotowania. Nie musimy o tym rano myśleć ani nic nie zdąży nas zająć. Woda jest tuż koło łóżka - wystarczy sięgnąć, kilka łyków i gotowe.

W tym miejscu miałam opisać moje działania mające na celu wyrobienie zdrowych nawyków dzięki drobnej zmianie. Udało mi się nawet wszystko opisać. Niestety ta część wymaga również ilustracji (jeśli nie wiecie, jak ma wyglądać opisywana przeze mnie “mapa” właśnie to chciałabym Wam estetycznie rozrysować), które nie są moją mocna stroną. Z tego powodu - do zobaczenia za kilka dni i mam nadzieję, że kiedy będziecie czytać o moich działaniach będziecie już w stanie porównać je do swojej własnej drogi w stawaniu się lepszym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bez nawyków nie ma zmian

Dziś nie będę skupiać się stricte na kaizen, ale na drugim ważnym elemencie, o którym pisałam w moim poprzednim poście (“Kaizen, czyli co? Po polsku, czyli jak?”). Opowiem Wam co nieco o nawykach - podstawie każdej trwałej zmiany w naszym życiu. Jeśli macie trochę więcej czasu polecam przeczytać książkę “Siła nawyku” Charlesa Duhigga. “Polecałaś ją już ostatnio! Czemu nie mówisz o czymś nowym?” - powiecie. Odpowiedź jest prosta - bo to naprawdę dobra i ciekawa książka, która pozwala zrozumieć czemu niektóre zmiany zagościły w naszym życiu na zawsze, a innych za nic nie możemy utrzymać, albo dlaczego tak trudno jest nam rzucić zły nawyk . Jeśli jednak nie macie czasu na całą książkę i chcecie poznać jej sedno już, teraz to zwięzłe artykuły znajdziecie na przykład w tych dwóch miejscach: - http://kacperchmielowiec.pl/ile-trwa-wyrabianie-nawyku/ (w ogóle polecam ten blog, pan Kacper Chmielowiec nie owija w bawełnę i nie obiecuje, że w trzy tygodnie zmieni Wasze życie), - https://zwierci

Kaizen, czyli co? Po polsku, czyli jak?

Być może słowo “kaizen” jest Wam już znane. Jest to możliwe zwłaszcza w przypadku pracowników zagranicznych korporacji. Pojęcie kaizen wywodzi się z języka japońskiego i tłumaczymy je jako “ zmianę na lepsze ”. Pojawiło się ono w businessie i nadal w większości tam występuje. Dzięki filozofii kaizen możemy usprawnić funkcjonowanie swojej firmy, nieustannie wprowadzając drobne zmiany, które z czasem mają olbrzymi wpływ na całość procesów. Bo na tym właśnie polega - udoskonalaniem czegoś niewielkiego lub dużego ale w niewielkim stopniu. Chociaż nadal z kaizen spotyka się głównie w businessie to coraz częściej można też spotkać publikacje mówiące o zastosowaniu tej filozofii w życiu codziennym . I na tym właśnie chciałabym się skupić. Od pewnego czasu stosuję kaizen aktywnie, mimo że nie wiedziałam nawet, że to robię! Jestem zwolenniczką hasła uczenia się przez całe życie , ale po studiach wyraźnie osiadłam na laurach. Wielokrotnie podejmowałam mniej lub bardziej udane próby nauczenia s

Filozofia małych kroków

Zgodnie z tym, co obiecałam, dzisiaj opowiem trochę o tym, w jaki sposób kaizen (nazywany też niekiedy metodą małych kroków) może pomóc w kształtowaniu nawyków . Wiele osób podejmujących decyzję o zmianie swojego życia zaczyna od listy wielkich, ważnych rzeczy, które należy zmienić. Tymczasem w większości przypadków to się nie sprawdza , wyzwanie nas przerasta i szybko się poddajemy. Oczywiście są sytuacje, w których musimy szybko i stanowczo podjąć duży krok - odejście z wyniszczającego nas związku, wyprowadzka do innego kraju, urodzenie dziecka… Tego typu sytuacje można “osłodzić” drobnymi zmianami, które je poprzedzają, ale same w sobie dalej będą kubłem zimnej. Bądźmy jednak ze sobą szczerzy - jak dużo tak ważnych decyzji podejmujemy w trakcie życia? Kilka? Kilkanaście? Na pewno nie mamy z nimi do czynienia codziennie. Tymczasem to, co dzieje się każdego dnia kształtuje większość naszego życia. Dlatego właśnie od tych drobnych zmian naszego powszedniego dnia należy zacząć jeś